Matterhorn i Monte Rosa należą do najdostojniejszych czterotysięczników. Punta Gnifetti to jeden ze szczytów masywu Monte Rosa – szczyt marzeń dla wielu.
Górujący ponad doliną Alagna Valsesia, jeden z najwyższych wierzchołków Masywu Monte Rosa, intrygował i kusił zdobywców. Na pokryty śniegiem skalny cypel spoglądał też od dzieciństwa Giovanni Gnifetti – alpinista, duchowny, proboszcz parafii Alagna Valsesia i pierwszy zdobywca tego szczytu. Giovanni Gnifetti próbę wejścia podejmował kilka razy – w latach 1834, 1836 i 1839. Ostatecznie zdobył szczyt 09 sierpnia 1842 roku. Towarzyszyło mu siedmiu przyjaciół i dwóch tragarzy. Giovanni Gnifetti zatknął na wierzchołku czerwoną flagę, aby w ten sposób zasygnalizować, że szczyt został zdobyty – stąd druga nazwa, Signalkuppe, używana do dzisiaj przez Szwajcarów. Probszcz z Alagnii wybrał to miejsce jako swój trekking w Alpach.
Włosi nazwali szczyt Punta Gnifetti – dla uhonorowania jego zdobywcy. W 1865 roku Włoski Klub Alpejski mianował go honorowym członkiem swojej organizacji.Giovanni Gnifetti zmarł w 1867. Był nie tylko alpinistą i duchownym, ale również badaczem, przyrodnikiem, obserwatorem. Wchodząc na Punta Gnifetti dokonał pierwszych obserwacji i pomiarów meteorologicznych. Za swój wkład został uhonorowany przez króla Wiktora Emanuela II Orderem świętych Maurycego i Łazarza.
Capanna Margherita
Niespełna 12 lat śmierci Giovanni Gnifetti, 14 lipca 1889 roku Włoski Klub Alpejski podjął decyzję o budowie chaty-schroniska na wierzchołku Punta Gnifetti. Chata miała służyć obserwacjom meteorologicznym i badaniom. W tym samym roku swoja przygodę z Alpami rozpoczęła królowa Włoch Małgorzata Sabaudzka (Margherita Maria Teresa Giovanna di Savoia ). Królową na alpejskie szlaki zaprosił baron Luiggi Beck Peccoz – miejscowy szlachcic z Val di Gressoney. Udostępnił władczyni swoją pięknie położoną willę w Gressoney La Trinité. Miejsce to stało się na kilka lat jej bazą wypadową na wycieczki w Alpy, na pobliskie lodowce i łatwiejsze szczyty, a sam baron jej najlepszym towarzyszem wypraw.
Królowa Margherita na Punta Gnifetti
Najsłynniejszą wycieczka alpejską Małgorzaty Sabaudzkiej było wejście na Punta Gnifetti 18 sierpnia 1893 roku. Wycieczka odbyła się w związku z otwarciem chaty – schroniska. Zdobycie Punta Gnifetti było wtedy dużo trudniejsze, niż obecnie. Nie było kolejek linowych, skracających dojście, ani schronisk po drodze. Wejście rozpoczynało się na dole – wędrowcy startowali z wysokości ok.1200 m n.p.m. i mieli ponad 3500 m różnicy wysokości do pokonania. Część trasy pokonano konno, ale wspinaczka po lodowcu musiała odbywać się wyłącznie o własnych siłach. Każdy, kto chciał w niej uczestniczyć, musiał wnieść stosowna opłatę. No, w końcu była to inauguracja z udziałem królowej a budowa w tamtych czasach była nie lada wyczynem – schronisko zostało zbudowane w dolinie, następnie wszystkie jego elementy przetransportowano na szczyt – początkowo przy użyciu koni i mułów, a następnie ręcznie, przez robotników. Nadal jest to najwyżej położony budynek w Europie.
Ubiór w górach w XIX wieku
Ubiór uczestników XIX -wiecznych wypraw alpejskich zasługuje na oddzielny artykuł. Panie oczywiście szły w długich sukniach. Od zimna chroniła je odzież wykonana z folowanej wełny, buty były wykonane ze skóry. Strój był dużo cięższy od współczesnego a wędrówka w sukni nie była wygodna.
Ostatni odcinek przed Signalkuppe
Ostatni odcinek podejścia na Punta Gnifetti prowadzi ponad lodowcem Grenzgletscher, terenem, który wydaje się dość wypłaszczony. Punta Gnifetti jest już na wyciągnięcie ręki, wysokość jednak (ponad 4300 m n.p.m.) powoduje, że marsz jest trudny. Podczas sławetnego wchodzenia na szczyt w 1893, uczestnicy posuwali się wolno, jeden za drugim. Tuż za królową szedł baron Luiggi Beck Peccoz. Szedł jednostajny tempem i chyba na chwilkę przestał się koncentrować. Podążająca przed nim królowa zachwiała się nieco, odchyliła do tyłu i wtedy zamyślony Luiggi nadepnął na krawędź jej długiej sukni. Margherita o mało nie runęła na śnieg. Natychmiast podtrzymano upadającą damę i cała przygoda z jej spódnicą zakończyła się szczęśliwie. Na szczycie powitano ją gromkim aplauzem. Wycieczka w Alpy zakończyła się sukcesem
Margherita i Luiggi Beck Peccoz w Alpach
Baron Luiggi Beck Peccoz z Gressoney musiał cieszyć się względami królowej, skoro stał się na kilka lat towarzyszem jej alpejskich wędrówek. Może nawet to on właśnie odkrywał przed monarchinią niezwykłe aspekty alpejskich wypraw na miarę końca XIX wieku. Margherita i Luiggi spędzili w górach wiele dni. Ich wspólna, alpejska przygoda zakończyła się jednak smutno. Baron zmarł niespodziewanie na zawał serca na lodowcu Grenz, podczas gdy wspólnie z królową wędrowali z Gressoney do Zermatt. Od tej pory Margherita di Savoia nigdy nie poszła już w góry. Klub Alpejski Kobiet, utworzony w Londynie w 1907 r. nadał jej tytuł Honorowego Prezesa. Królowa tytuł przyjęła.
Moje wejście na Punta Gnifetti
Autor tekstu: Anna Piątek-Morawiec, zdjęcia: Anna Piątek-Morawiec
Zamieszczony tekst oraz zdjęcia są naszą własnością i są chronione prawem autorskim. Nie wolno ich kopiować ani rozpowszechniać bez zgody autorki.
Dziękuję za ciekawe historie związane z Punta Gnifetti. Przeczytałam z zainteresowaniem. Pięknie piszesz. Fotki też fantastyczne. My mieliśmy podobna pogodę.
Droga Krysiu,
Bardzo się cieszę, że przeczytałaś moja opowieść o Małgorzacie Sabaudzkiej. Pozdrawiam.
Dziękuję za ciekawą lekturę. Zdecydowanie łatwiej zdobywa się teraz Punta Gnifetti.
P.S. Odnalazłam się na jednym zdjęciu.
Pozdrawiam
Miło, bardzo dziękuję, cieszę się, że się podobało. Czy zdjęcie może zostać?
Pingback: Punta Gnifetti- tura wysokogórska w masywie Monte Rosa – Kochamy Góry!
Matterhorn – Monte Rosa: 07 .2022 !
Są ludzie , których w jakiś szczególny sposób pociąga cel niemożliwy do osiągnięcia. Ich ambicje i marzenia są wystarczająco silne , aby zignorować wątpliwości tych ostrożnych. APTER (jego przewodnicy) przyciągają takich właśnie ludzi. Nie mają dużego doświadczenia, ale mają trzy cechy wspólne: wiarę w siebie, wytrwałość i ogromną determinację. APTER (jego przewodnicy których miałem to szczęście poznać) przyciągają takich właśnie ludzi, profesjonalnie pomagają spełnić im te marzenia. Podróż zmieniła system wartości w życiu, jego pojmowanie. Sprawiła, że zapomnieć chwil na trasie już nigdy nie będzie mi dane.
Profesjonalnie przygotowany, super profesjonalnie poprowadzony trekking.
Olbrzymie uznanie, olbrzymie dzięki.
Marek
Szanowny Panie Marku,
Pana wpis to miód na moja duszę! Pisząc program tego trekkingu, tak właśnie chciałam – aby to, co jest marzeniem i wydaje się nieosiągalne, mogło się spełnić. Doskonale ujął Pan ideę naszego działania! Bardzo dziękuję w imieniu własnym i moich współpracowników.