Trekking w Pirenejach
Od rana byliśmy wszyscy podekscytowani. Dzisiaj przejście górskie z Francji do Hiszpanii – przez Pireneje. Zwarci i gotowi o 08.00 wstawiliśmy się w autokarze. Arnau, nasz hiszpański kierowca, też był od rana wyraźnie podenerwowany. Machał rękami i wykrzykiwał coś w niezrozumiałym dla nas, katalońskim dialekcie. Nie mógł zrozumieć bardzo oczywistego faktu – do Hiszpanii pojedzie sam, „na pusto”, tylko z bagażami…Jak to? Przecież do Torli jest z Gavarnie jest prawie 200 kilometrów – wykrzykiwał. No, tak, ale nie przez góry…Arnau nadal nic nie rozumiał, ale widząc naszą obojętność na jego rozterki, usiadł za kierownicą i odpalił silnik. Czekał nas długi, ale piękny podjazd z Gavarnie w na przełęcz Col de Tentes. Wąska droga na przełęcz wije się pomiędzy polanami, otwierając za każdym zakrętem nowe widoki. W dole pozostawała zielona dolina Gavarnie. Takiej zieleni nie będzie już po hiszpańskiej stronie. Po godzinie dotarliśmy na parking. Droga prowadzi dalej, ale jest uszkodzona i zawalona głazami. Od tego miejsc trzeba już iść pieszo. Gdy wygramoliliśmy się z autokaru, zaczęło mżyć. W kropelkach deszczu ruszyliśmy starą drogą na Port de Boucharo (2270 m n.p.m.).
Port de Boucharo to przełęcz na granicy francusko – hiszpańskiej. Przez nią przechodzi jeden z wariantów Camino de Santiago, dla pielgrzymów rozpoczynających swoją wędrówkę w Lourdes. Po chwili oddechu pozostawiamy jednak szlak św. Jakuba i ruszamy w inne, niezwykłe miejsce – Wrota Rolanda.
Łagodne podejście, poprowadzone w poprzek zbocza trzytysięcznika o nazwie Le Taillon, stopniowo przechodzi w stromą, wąską ścieżkę. Jedyną trudnością na tym odcinku jest rwący potok, w którym prawie zawsze kamienie są pokryte cienką warstwą lodu. To czyni przejście w poprzek prawdziwym wyzwaniem. Wypatrując dogodnego miejsca wszyscy przedostajemy się na drugi brzeg. Po drugiej stronie zbocze jest mocno zerodowane. Ścieżka rozwarstwia się na wiele wariantów, co podczas mgły wymaga dużego skupienia. W sierpniu 2019 roku tak właśnie było. Ponadto, z każdym metrem do góry, robiło się coraz chłodniej, a nieustająca mżawka wyziębiała dłonie i stopy. Ukazujące się zza mgły schronisko Refuge de la Breche napawało nas nadzieją na gorącą herbatę i odpoczynek. Niestety, okazało się nieczynne. Przed zamkniętymi drzwiami gromadziła się spora grupa turystów. Wszyscy na stojąco starali się coś zjeść i wypić w pośpiechu, ale wzmagające się zimno czyniło ten moment przykrym. Postanowiliśmy jak najszybciej ruszyć w kierunku przełęczy.
Szlak ponad Cyrkiem Gavarnie
Podejście na Wrota Rolanda wiedzie początkowo krawędzią moreny bocznej lodowca Glacier de la Breche, potem kluczy pomiędzy kruchymi skałami. Podczas mgły jest bardzo trudne orientacyjnie. Brak jest jakichkolwiek znaków, a przedeptane ścieżki są ciągle zasypywane przez osuwający się spod przełęczy skalny gruz. Do prowadzonej przeze mnie grupy dołączyło się kilku pojedynczych turystów i w takim mocno „poszerzonym składzie” dotarliśmy do celu.
Wrota Rolanda – Breche de Roland (2807 m n.p.m.)
VIII wieku muzułmańskiemu kalifatowi udało się podbić prawie cały Półwysep Iberyjski. Arabowie, postępując od Andaluzji w głąb lądu, wypierali chrześcijan. Dotarli w Pireneje i zaczęli zagrażać ziemiom Franków. Punktem zwrotnym stała się bitwa pod Covadonga w 722 rok. W bitwie tej asturyjski władca Pelayo odniósł zwycięstwo nad Maurami. Wydarzenie to zapoczątkowało rekonkwistę, czyli stopniowy proces wypierania muzułmanów z terenów dzisiejszej Hiszpanii. Trzy wieki później powstała Pieśń o Rolandzie – epos rycerski, pieśń o bohaterskich czynach. Bohater pieśni Roland, rycerz Karola Wielkiego, podczas potyczki z Maurami, walczył pod skalnymi murami Pirenejów. Gdy zrozumiał, że zginie, postanowił zniszczyć swój świetlisty miecz Durendal, aby nie dostał się w ręce Saracenów. Wyjął miecz z pochwy i uderzył nim w skalną grań. W miejscowych podaniach uderzenie miecza spowodowało pękniecie skał i wyszczerbienie wąskiej przełęczy, przez którą rycerze Rolanda mogli ujść z życiem. Owo miejsce nazwane zostało Wrotami Rolanda – Breche de Roland. W rzeczywistości pękniecie w grani zostało spowodowane przez erozję nieodpornych na czynniki atmosferyczne skał. Z Wrót Rolanda rozpościera się widok na francuski cyrk Gavarnie i hiszpańską Dolinę Ordesa. Same cuda natury, wpisane na listę UNESCO.
W Dolinę Ordesa, do Goriz…
Ziąb na Wrotach był jeszcze straszliwszy, niż przy schronisku. Pootulani we wszystkie możliwe polary i peleryny pośpiesznie ruszyliśmy w dół. Na przełęczy nie ma żadnego drogowskazu a ledwo co widocznych ścieżek jest kilka. Trzeba zachować czujność. Schodząc spotkaliśmy parę Anglików, którzy spędzali wakacje w Pirenejach. Byli zdezorientowani mgłą. Za pomocą urządzenia GPS usiłowali odnaleźć właściwą drogę. Podobnie jak my, szli do Goriz. Ich koncepcja na dojście była jednak inna, niż moja, więc dość szybko straciliśmy ich z oczu. Początkowo po ruchomym piargu niemal jechaliśmy na butach, potem, już dość stabilnym chodnikiem zeszliśmy zbyt nisko i trzeba było trochę wrócić, pokonać skalne przeszkody (panowie „podsadzali” panie), by wreszcie trafić na przyjemny i bezpieczny trawers w okolicy Collado del Descargador. Do końca nie było jednak łatwo. Ścieżka z Breche de Roland do Goriz nie jest w ogóle oznakowana, brak jakichkolwiek drogowskazów. W wielu miejscach wyraźne przejście urywa się nagle i trzeba wypatrywać innego wariantu. Naszemu przejściu towarzyszyła mgła, chłód i deszcz. Uroki Parku Narodowego Ordesa mogliśmy oglądać tylko oczami wyobraźni. Po przyjściu do Refugio de Goriz wypiliśmy cały rum ze schroniskowego bufetu. Nasi angielscy przyjaciele spod Wrót Rolanda nie doszli tego wieczoru. Spędzili noc pod skalną wiatą, gdzieś u podnóża Pico Marboré i pewnie długo będą pamiętać swój trekking w Pirenejach.
Monte Perdido (3355 m n.p.m.)
Wejście na Monte Perdido (3355 m n.p.m.) zaczyna się przy kolacji. Ci, którzy zamierzają wejść jutro, wypytują tych, którzy właśnie zeszli ze szczytu. Opowieści o drodze są różnorodne – podkoloryzowane, jak zwykle uzależnione od ludzi i ich fantazji. Zawsze jednak zmęczenie zdobywców pokazuje, że trzeba być przygotowanym na znaczny wysiłek. Cóż, wycieczka w Pireneje nie jest bagatelną sprawą. Poranek w Goriz to pośpiech. Wszyscy zrywają się z prycz, gdy jeszcze jest ciemno. Jedni drugim świecą latarkami po oczach i szeleszczą woreczkami. Ktoś poszukuje skarpetek, ktoś ma dwa lewe buty, ktoś zgubił plecak…Sporo chaosu. Rzeczywistość porządkuje się stopniowo, gdy turyści opuszczają schronisko. Na podejściu widać sznur światełek, które bledną wraz ze wschodem słońca. Ordesa powoli odsłania swoje kolory. Ścieżka na Monte Perdido oznaczona jest kopczykami i w czasie mgły ciężka do odnalezienia. W kilku miejscach trzeba pokonać dość wysokie, skalne progi, z których najtrudniejszy znajduje się tuż poniżej jeziora Lago Helado.
Od jeziora zaczyna się najbardziej przykry i męczący fragment. Wspinamy się do góry stromym piargiem, materiał skalny usuwa się spod stóp, trudnością staje się wymijanie z osobami, schodzącymi z góry. Od przełączki jest już łatwo. Sam wierzchołek jest dość obszerny a panorama „wywala z butów” Widać Pireneje Hiszpańskie i Pireneje Francuskie. Cały nasz trekking. Wprawne oko może wyróżnić hiszpańskie Lac Glacé i francuskie Lac des Gloriettes, widać otoczenie Cirque de Gavarnie, Cirque d’Estaubé i Cirque de Troumouse, niemal w zasięgu ręki grupa Posets Maladeta i Pico Aneto. Wszystko w oszałamiających kolorach.
Nasz grupa wyruszyła o 06.00 rano. Na wierzchołku stanęliśmy ok. 11.00. Widoki podziwialiśmy do 12.00. Przy schronisku z powrotem byliśmy ok. 15.00. Pogoda była prześliczna, trasa trekkingowa fantastyczna. Po posiłku wyruszyliśmy na dół, Doliną Ordesa do miasteczka Torla. W Torla czekał na nas Arnau, nasze bagaże i wygodny autobus. Jeszcze tylko 2 godziny podróży i mogliśmy zjeść kolację w Benasque, pod Pico Aneto. Przed nami był kolejny dzień w Pirenejach – dzień wolny, przeznaczony na kafejki, miejscowe piwo, jagnięcinę, pamiątki…Sama rozpusta, prawdziwe wakacje w górach.
Piękne fotki, a tekst zachęca do odbycia takiej wycieczki 😊 Super pomysł z blogiem! 👏
Szymon, dlaczego jeszcze nie wybrałeś się w Pireneje? Wciąż czekamy na Ciebie. Na nartach latem tam nie pojeździsz, ale przejścia są cudowne.
Dzięki za ciekawie opisane przejścia górskimi ścieżkami i piękne zdjęcia. Fantastyczna przygoda 😊
Dzień dobry, wybrane szlaki w Pirenejach są do przejścia dla każdego, kto chodzi turystycznie po górach. Zapraszam. W tym roku trekking jest już potwierdzony.
Super, dzięki za opis! 🙂 Spróbujemy w przyszłym roku!
Dzień dobry, zapraszam w Pireneje w 2022 roku!. Trekking jest już potwierdzony.
Wiesz uważam że widok z Grand Vignemal jest znacznie lepszy niż z Perdido. Ponadto podejście trudniejsze – lodowiec i skalna wspinaczka. Sam środek niczego w górach – pustka, przełęcz, granie i ani śladu człowieka. Choć samą wycieczkę na Perdido ( a szliśmy z Torli i z powrotem) oceniam na ciekawą choć droga po piargu – upierdliwa. Polecam też wejście na wrota Rolanda od strony Gavarnie, poprzez cyrk – niezapomniana przygoda
Witaj, nie mogę się ustosunkować do oceny widoków, bo nigdy nie byłam na Vignemale – szkoda. Co do widoków, to może masz rację. Tutaj Ci zazdroszczę. Zawsze jestem z grupą i nie mamy tego wejścia w programie, pewnie nawet byłoby to niemożliwe. Ale znam drogę z Wrót Rolanda do Cyrku Gavarnie. Kiedyś część mojej grupy schodziła tamtędy. W podejściu pewnie ok, ale zejścia nie polecam.
Chetnie wybral bym sie jak zorganizowal bys grupe komercyjnie
Co to znaczy – zorganizować grupę komercyjną?